Jesteśmy różni – to, że mężczyzna reaguje na te same kwestie w związku inaczej, niż kobieta, nie oznacza, że mniej kocha, albo że mu nie zależy. My, kobiety kochamy się w słowach, a dla naszych chłopaków liczy się czyn! Poza tym, gdy my, z biegiem czasu, umacniamy się w swoich uczuciach (na ogół), u mężczyzn afekt maleje (to także nie jest stuprocentowa reguła). Nie chodzi o stereotypy, ale prawdziwe różnice, które dobrze jest uwzględniać.
Wiele też namieszała (uporządkowała?) ewolucja – mężczyznom zależy na tym, by mieć relacje liczne ale powierzchowne (co przydaje się bardzo w biznesie, czy polityce), kobietom z kolei zależy na tym, by relacje były pogłębione i trwałe – siłą rzeczy, mają ich mniej, bo budowanie i pielęgnowanie relacji wymaga czasu. – Proces osłabiania wagi związku dla mężczyzny, a nasilania dla kobiety, związany jest z naturalną odmiennością ról, którą wyznaczają różnice biologiczne – potwierdza psycholog, prof. Bogdan Wojciszke, autor m.in. „Psychologii miłości” i „Alfabetu miłości”. – I jest to powszechne, ponadkulturowe – kobieta rodzi dziecko, karmi je, a mężczyzna w tym czasie zdobywa dobra. On się musi na tym skoncentrować, bo to jest jego rola. Nie będzie siedział, trzymał za rękę i rozważał stan związku. To jest trochę niezależne od preferencji, po prostu kobieta i mężczyzna odgrywają odmienne role – mówi profesor.
No dobrze, ale kobiety mają dość stereotypowego podziału ról, wymagamy od naszych partnerów coraz więcej – i żeby był męski, zarabiał, odnosił sukcesy, a jednocześnie był wrażliwy, rozumiał nas, wspierał i wyręczał w niektórych obowiązkach domowych. Mężczyźni podobnych wymagań wobec nas nie mają, w zasadzie mogłoby zostać tak, jak było przez tysiące lat. – Wiele zła wyrządzają rutyna i stereotypy, w które popadamy: kobieta zajmuje się domem, a mężczyzna czytaniem gazet – mówi prof. Wojciszke. – Znam sporo kobiet w moim wieku, które się rozwodzą, bo chcą mieć wreszcie z głowy takiego faceta. Monogamia ma oczywiście bardzo wiele zalet, jest przyjemna i bezpieczna, nadaje też sporo sensu życiu. Ale nieuchronnie pojawia się problem zmęczenia drugim człowiekiem.
SZKODLIWE MITY
To, co może nam przeszkadzać w podobnym rozumieniu czy przeżywaniu miłości, to także przyjęcie na życie różnej mitologii. Dla jednych miłość jest możliwa tylko wtedy, gdy odnajdą tę jedyną/tego jedynego, czyli „drugą połówkę jabłka”. Ale co, jeśli nie znajdą? Albo gdy mężczyzna, z którym jesteśmy, nie spełnia naszych oczekiwań? – Niedawno zrobiono badania, które ukazują, że ta metafora rzeczywiście utrudnia ludziom funkcjonowanie w bliskim związku – mówi prof. Bogdan Wojciszke. – Szczególnie w sytuacji konfliktów. Bo konflikt bardzo dokładnie pokazuje, że to nie jest jednak druga połówka. Czyli posiadanie takiej wizji, czy wiara w taką metaforę istoty miłości, utrudnia znoszenie konfliktów. Co jest bardzo ciekawe, skoro już przy metaforach jesteśmy, w Polsce prawie w ogóle nie jest znana inna metafora miłości, za to bardzo popularna w Stanach Zjednoczonych – miłość jako wspólna podróż, wspólne zmierzanie dokądś. Stosowanie metafory miłości jako spotkania dwóch połówek jabłka w razie konfliktu wskazuje, że skoro jest konflikt, różnica, to nie może być to ta właściwa osoba. Metafora wspólnej podróży sprawia, że łatwiej życie znosić, a myślenie w kategoriach ideału to skazywanie się na pewną klęskę, bo z perspektywy metafory połówek samo pojawienie się konfliktu jest katastrofą.
SPÓJRZMY CO ŁĄCZY, A NIE CO DZIELI
Może rzeczywiście warto podążać w związku, zgodnie z metaforą o wspólnej podróży? Wspólnej drogi? Pomimo wszelkich różnic. Gdy się pojawiają na tej drodze kłopoty, to potraktujemy je tylko jako przeszkodę w drodze do celu, a nie jak katastrofę, zapowiedź końca związku. Raczej coś, co rozwinie naszą relację, kolejne wyzwanie, z którym możemy sobie poradzić, jeżeli tylko się oboje autentycznie zaangażujemy. A nie oczekiwać będziemy, że to ta druga strona wszystko załatwi, że to ona za wszystko jest odpowiedzialna. Wspólne poszukiwanie rozwiązań to uznanie także dla potrzeb partnera, no i satysfakcję ze wspólnego rozwiązania.
RM
prof. Bogdan Wojciszke i Renata Mazurowska są autorami książki „Alfabet miłości” , GWP, styczeń 2015
OPIS WYDAWCY:
• Czym jest miłość? • Czy można ją tak naprawdę zrozumieć? • Czy mamy na nią jakikolwiek wpływ? • Czy rzeczywiście wszystko zniesie, nie zazdrości i nigdy nie ustaje? • Czy jest w niej sens? Potocznie się uważa, że każdy pragnie miłości – chce kochać i być kochanym. Z tym przekonaniem kontrastuje jednak współczesna moda na bycie singlem. Wygląda zatem, że jest to kwestia indywidualna – każdy z nas sam decyduje, czy i jeśli tak, to kogo obdarzy uczuciem. Odpowiedzi na pytania, jak to rzeczywiście jest z tą miłością i czy mamy na nią realny wpływ, starają się odszukać autorzy. W niezwykle dynamicznym i intrygującym dialogu rozkładają miłość na czynniki pierwsze, wyjaśniają to, co nurtujące i niezrozumiałe, opisują to, czego nie do końca jesteśmy świadomi, i rozprawiają się z od lat powtarzanymi stereotypami. Konfrontują sprzeczne punkty widzenia, pobudzają do zastanowienia i pokazują, jak będąc z kimś, nie zatracić siebie. Dzięki ich książce nie tylko zaczynamy rozumieć tajniki miłości, ale także otrzymujemy mnóstwo wskazówek i inspiracji do pracy nad sobą i nad swoim związkiem.