Prawdziwe poczucie więzi z innymi kobietami może dać Ci ta podstawowa więź – twoja z tobą samą. To fundament wszelkich innych relacji.
Dawno, dawno temu… kobiety, skazane na obcowanie ze sobą w gromadzie, musiały się wspierać, by zapewnić sobie przetrwanie. W wielu kulturach rdzennych i plemiennych starsze kobiety gromadziły wokół siebie młodsze – córki i wnuczki – i dzieliły się mądrością i doświadczeniem. Gdy wspólnoty były małe, żyło się razem – gotowało, wychowywało dzieci, pracowało dla dobra gromady. Wszystko było wspólne, mało kto miał więcej. Dziś, w epoce cywilizacji przemysłowej, wielkiego zróżnicowania dysponowania dobrami, my kobiety konkurujemy ze sobą często równie zaciekle jak mężczyźni, ale coraz częściej też tęsknimy za solidarnością kobiet, za byciem razem.
SIĄDŹMY W KRĘGU
Po stuleciach, ba – tysiącleciach! zależności od mężczyzny: ekonomicznej, obyczajowej, kulturowej i prawnej, łączą nas, obok idei samostanowienia o sobie, także zrozumienie dla wspólnych tylko kobietom, związanych np. z biologią, doświadczeń. W dużej mierze instynktowne, dotykające pierwotnych zagadnień, takich jak ciąża, urodzenie i wychowanie dziecka, strata związku, samotne rodzicielstwo.
Ten gniew odrzuconych czy źle traktowanych kobiet jest całkiem zrozumiały w świecie, w którym kobieta za to, że uniezależniła się od mężczyzny, nie może też liczyć na jego wsparcie. Dawny porządek, co prawda kosztem pewnego zniewolenia, dawał jednak większe poczucie bezpieczeństwa. Dziś łatwiej mężczyźnie kobietę porzucić, bo przecież da sobie sama radę. Każda z nas ma wykształcenie i zawód, nawet jeśli nie pracuje zawodowo. Zgodnie z tym, co sobie wywalczyłyśmy, a raczej o co walczyły nasze babki i prababki. Ale dlaczego wciąż walczymy, i to ze sobą? Może dlatego, że potrafimy, ale wcześniej nie było nam wolno?
To, że kobiety są słabszą płcią jest takim samym mitem, jak inne stereotypy, np. taki, że jesteśmy mniej logiczne lub niezdolne (czy mniej zdolne) do podejmowania decyzji finansowych. Priyanka B. Carr z Uniwersytetu Stanforda i dr Claude M. Steele z Uniwersytetu Columbia wykazali w swoich badaniach, że kobiety nie są ostrożniejsze decydując o finansach, dopóki im się tego nie zasugeruje, że „zgodnie powszechną opinią” kobiety takie są. Po tej informacji w trakcie dalszego eksperymentu kobiety nie podejmowały już tak często odważniejszych działań. To pokazuje, że stajemy się takie, jak opinia o nas. Nie na odwrót. „Stwarza” nas kultura a nie natura.
Zatem gdybyśmy uwierzyły, że nie musimy być rywalkami, może mogłybyśmy być dla siebie siostrami?
SIOSTRZEŃSTWO CZYLI SZACUNEK DLA SIEBIE
Powrót do tworzenia grup kobiecych, do organizowania nieformalnych i formalnych spotkań kobiet z kobietami, powstaje z tęsknoty za bliską relacją między kobietami, siostrami. Czym jest siostrzeństwo? Ma swój odpowiednik w „kręgach kobiet”, tworzonych – podobnie jak przed wiekami – przez tzw. Starsze, czyli „kobiety, które wiedzą”. Według tradycji rdzennych mieszkańców Ameryki, kobieta, która kończyła 51 rok życia, stawała się Babcią, mądrą kobietą, która dzieli się swoją mądrością z innymi kobietami (w niektórych tradycjach także mężczyznami). Kiedy o siostrzeństwie rozmawiałam z Marią Elą Lewańską, prowadzącą kobiece spotkania w kręgu, gdzie pełni rolę Starszej, z jej ust padły znamienne słowa: – Gdzieś głęboko w nas, w pamięci naszych komórek pamiętamy o szczególnej więzi z innymi kobietami – to kwestia tego, by teraz to sobie przypomnieć, odbudować więź, choć przyznam, że nawet wśród rodzonych sióstr z tym siostrzeństwem różnie bywa…
Na pytanie, czy w kulturze rdzennych mieszkańców Ameryki rzeczywiście kobiety nie rywalizują ze sobą, Maria Ela Lewańska odpowiada: – Myślę, że to jest ideał. Trudny do osiągnięcia. Ale jest matryca, jest wzorzec, do którego można dążyć i który częściowo jest żywy. Gdy Keja, Indianin, przyjeżdżał do Polski, to mówił, że w jego domu to matka była boginią. A gdy się ożenił, to jego żona została boginią. Kobieta jest boginią i to na co dzień jest jej okazywane. Najwyższą władzą u nich jest babcia. W tej społeczności starsza kobieta ma głos decydujący. I mężczyźni nie mają problemu, żeby to przyjąć.

Kluczową sprawą w sprawie więzi kobiet z kobietami, jak mówi Maria, która jest także tłumaczką książki „13 pierwotnych Matek Klanowych”, jest szacunek do samej siebie. – Ta książka dużo mówi o szacunku do samej siebie. Jestem kobietą, jeśli nie mam szacunku do siebie, to nie mam szacunku do innych kobiet. Wiec jak mam odczuwać siostrzeństwo z inną kobietą, skoro nie mam dobrego kontaktu ze sobą?
ZACZNIJ OD SIEBIE
Większość klanowych matek mówi o dobrym traktowaniu siebie, o miłości do siebie. Warto posłuchać mądrych Indianek, bo miłość do siebie to jest podstawa wszystkich relacji. Jeśli masz kontakt ze swoimi uczuciami, emocjami, wiesz, skąd one się biorą, jesteś świadoma swoich mocnych stron, ale i ograniczeń, to na pewno nie skrzywdzisz świadomie ani siebie, ani nikogo innego.
– Kobiety z jednego plemienia zawsze miały miesiączkę w tym samym czasie, więc przebywanie ich wszystkich razem w jednym miejscu, tzw. czerwonym szałasie, było wtedy naturalne – mówi Maria Ela Lewańska. – Gotowały razem, śpiewały razem. I dziś kobietom, które są jakoś blisko, np. pracującym razem, często cykle się wyrównują – jesteśmy siostrami. Albo siostrami krwi z naszych przodków, albo siostrami krwi, która nas łączy co miesiąc. To wspólne doświadczenie wszystkich kobiet, ono nas łączy, choć zapomniałyśmy o tym. Na szczęście coraz więcej kobiet tęskni za tym, by być siostrami dla siebie, bo jeśli nie jesteśmy, to ranimy tym swoje dzieci.
TWOJE ŚWIĘTE PIĘĆ MINUT
Jak na co dzień praktykować miłość i budować szacunek do samej siebie? W tym zabieganym rytmie dnia, świecie pełnym wyzwań? Bo nie jest problemem usiąść w kręgu i przez godzinę czy dwie być wspierającą dla innych kobiet. Ale jak budować ten szacunek do siebie, a przez to do innych kobiet na życie, nie na chwilę?
– To jest praca ze świadomością – mówi Maria Ela Lewańska – bo właśnie wtedy, kiedy kobieta jest tak zaganiana, bo ma pracę, ma dom, to jest to jej najbardziej potrzebne. Ale pięć minut wolnych można znaleźć zawsze. Pięć minut, podczas których dla nikogo mnie nie ma. Mam swoje święte pieć minut. Jestem dla siebie przez pięć minut święta. Dziś nie możemy, jak dawniej robiły kobiety, udać się do czerwonego namiotu podczas comiesięcznego krwawienia i być tam wspólnie ze sobą, ale możemy każdego dnia mieć dla siebie święty czas, choćby przez 5 minut. Tylko dajmy sobie do tego prawo. Kto może lepiej ode mnie wiedzieć, kim jestem, co mi jest potrzebne, niż ja sama?
Dajmy sobie prawo do tych pięciu minut, a jeszcze lepiej 10-20, bo dzięki temu nasza świadomość może się rozrosnąć. A ta zmiana świadomości jest totalna, kolosalna – przebudowuje stosunek do samej siebie, pozwala otwierać się na mądrość i obecność innych kobiet, czerpać z tej wiedzy i samej być jej częścią, realizować piękne wspólne projekty albo po prostu pobyć blisko ze sobą, w kręgu…
Renata Mazurowska, psychoterapia i warsztaty