Strefa komfortu czy podróż w nieznane?

Wyruszanie w podróż było kiedyś drogą w nieznane. Po rzadko uczęszczanych traktach, po niewytyczonych trasach. Trzeba było liczyć się z przygodami, niebezpieczeństwami. By zapewnić sobie wygodę i ochronę, zabierano ze sobą przedmioty użytkowe ale i magiczne. Pomyślność i szczęście miała zapewnić noszona na szyi łapka królika, a kupców i żeglarzy chroniły kamienie, np. serpentynit, używany także przez Rzymian i rdzennych mieszkańców Ameryki.

W mitach, legendach i baśniach (np. wyprawa po Złote Runo) podróże obfitują w wiele zagadkowych i niebezpiecznych wydarzeń, bogate opisy przygód znajdziemy też w literaturze, m.in. u Verne’a (80 dni dokoła świata) czy Tolkiena (Władca pierścieni). Nic dziwnego, że nas, zwykłych śmiertelników także dopada strach przed podróżą, objawiający się zazwyczaj lekkim zdenerwowaniem znanym jako reisefieber.

Niektórzy nie wyruszą w żadną podróż 13-go, zwłaszcza w piątek, ale już 7-go jak najbardziej. Badania OBOP-u wskazują, że przesądy w naszym społeczeństwie są dość powszechne – ulega im około trzech czwartych Polaków, a kobiety są bardziej przesądne od mężczyzn. Ale nie tylko my. Himalaiści korzystający z usług Szerpów – górskich przewodników i tragarzy – często muszą czekać w bazie kilka lub kilkanaście dni na wyrok szamanów, ustalających dobrą datę na dalszą wędrówkę.

Znana aktorka Julie Delpy zawsze zabiera ze sobą w podróż przynoszące jej szczęście dwa misie owinięte w szalik, „szczęśliwą” (mocno już wysłużoną) koszulkę  i „szczęśliwy” sweterek. To wszystko dlatego, że panicznie boi się lotów samolotem.

Dziś, gdy pakujemy do walizki – wydawałoby się niewinny – ulubiony kubeczek,  to także bierzemy „talizman”, namiastkę domu, z którym kojarzymy poczucie bezpieczeństwa. O codzienności, z którą trudno się rozstajemy, przypominają nam na wakacjach lub podczas służbowych wyjazdów ulubione przedmioty, „bez których nie ruszamy się z domu”.

Może więc nie bez powodu wyjazd na urlop jest jednym z 43 najbardziej stresujących zdarzeń życiowych na liście sporządzonej przez psychiatrów z Washington University w Seattle, Thomasa Holmesa i Richarda Rahe. Traktujemy wakacje jak kolejne zadanie do wykonania. Dla wielu z nas podróż łączy się ze zmianą przyzwyczajeń, rytmu życia – więc albo możemy się DOSTOSOWAĆ, albo próbujemy OSWOIĆ sytuację, zabieramy ze sobą przedmioty dające nam choćby namiastkę poczucia bezpieczeństwa.

Gdyby włożyć do jednej walizki najbardziej nieoczekiwane przedmioty, które zabieramy ze sobą w podróż, spakowałybyśmy prawdziwą kolekcję rzeczy osobliwych:  ręczny ekspres do kawy plus ukochany kubek (bo Iwona, stomatolog, jedzie do dzikiej głuszy i tam ulubionej kawy nijak nie dostanie), latarka-czołówka na głowę (Marek, szef wydawnictwa, musi ją mieć „na wszelki wypadek”, choć po grotach i jaskiniach nie chodzi); druty, włóczka i szydełko (Magda, korektorka, tylko w ten sposób się zrelaksuje), zegarek wodoszczelny, z kompasem, miernikiem temperatury, barometrem i wysokościomierzem. Piotr, właściciel zegarka, pijarowiec, nie rusza się także bez liny, na wypadek gdyby trzeba było ewakuować się z żoną i dziećmi przez okno. Z liną nie rozstawał się także H. Ch. Andersen, znany z licznych fobii, w tym lęku przed pożarem (arsonofobia).

Za trzy tygodnie jadę na małe wakacje! I już w myślach pakuję walizkę, zastanawiam się co wezmę, by czuć się dobrze sama ze sobą, choć poza strefą komfortu znaną na co dzień. Na pewno aparat, na pewno tablet (kiedyś zabierałam notes), a z talizmanów – małą laleczkę, mniejszą od kciuka, która może mieć kilkadziesiąt lat, bo należała kiedyś do mojej Mamy… Jakoś tak mi z nią raźniej, wierzę, że mnie chroni.

Że Mama ze mną jest.

No i zabieram, oczywiście, ze sobą mojego psa – co to za wakacje bez psa, choćby małe.

A Ty? Co zabierasz ze sobą w każdą podróż? Bez czego się nie ruszasz?

Renata  Mazurowska

2 komentarze

  1. Ja również obowiązkowo ruszam na wakacje z ukochana suczka Asią i jedziemy nad morze, do Kuźnicy, gdzie nas mile witają od 10lat, bo lubią psy, zabieram kubek i łyżeczkę wakacyjna, ubrania wakacyjne, chociaż z niektórych nieco już wyroslam, ikonę czestochowska dla osłony i kawę, jakby tam w tych jedynych trzech sklepach zabrakło. Tęsknię za takimi wakacjami, sprzed lat, gdy byłam spokojna, po prostu. Dziękuję za dzisiejsze spotkanie.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz